Szacunek jest podstawą wszelkich udanych relacji międzyludzkich, także dobrego związku. Okazuje się jednak, że dla każdego z nas szacunek może oznaczać co innego. I tu pojawia się problem, bo jeśli obydwie osoby w parze mają inne oczekiwania, nie czują się przez partnera szanowane. Ich relacja wówczas zaczyna wisieć na włosku. Jak temu zapobiec? Rozmawiamy z Magdaleną Czają, terapeutką, certyfikowanym coachem, przedsiębiorczynią, a także twórczynią autorskiej metody Lovefiting.
Dorota Mirska: Szacunek, zaufanie, wierność i miłość powinny być podstawą dobrej relacji partnerskiej. To chyba dla każdego oczywiste?
Magdalena Czaja: Tylko teoretycznie. Oto przykład rozmowy jednej z par, która przyszła do mnie na terapię. Kobieta mówi do męża: „Chcę, żebyś mnie bardziej szanował”. Pytam: „Czy rozumie pan, czego konkretnie oczekuje partnerka?”. Nie rozumie. Proszę więc, by zapytał o to żonę. I kiedy on pyta: „Co masz na myśli, oczekując ode mnie więcej szacunku?”. Kobieta wzrusza ramionami: „To chyba oczywiste. Nie wiesz, co to znaczy kogoś szanować?”.
Ale tak naprawdę to wcale nie jest oczywiste. Szacunek to bardzo popularne słowo. Wszyscy szacunku chcą i oczekują. Ale kiedy podczas sesji z parami zadaję ludziom pytanie: „Czym dla ciebie jest szacunek?”, zapada cisza. U każdego pod tym pojęciem kryją się różne specyficzne oczekiwania, np. są osoby, dla których ważnym przejawem szacunku jest to, że partner czy partnerka zawsze jest po jej/jego stronie. Nie obgaduje drugiej osoby, dajmy na to, podczas rodzinnych czy przyjacielskich spotkań z matką lub przyjaciółką. Dla kogoś innego szacunkiem będzie otwieranie drzwi do samochodu, podawanie płaszcza czy pamiętanie o urodzinach i rocznicy ślubu.
DM: Ale jest przecież ogólna definicja szacunku, do której każdy z nas może się odnieść? Na czym polega szacunek w związku?
MC: Ogólnie rzecz biorąc, szacunek to akceptacja drugiej osoby niezależnie od tego, czy zgadzamy się z tym, co robi, mówi i jaka jest, czy też nie. Czyli jeśli ją szanujemy, to akceptujemy ją mimo wszystko, z całym jej bagażem. Ale to może być dla nas bardzo trudne, ponieważ zazwyczaj mamy określone oczekiwania wobec drugiej osoby. Chcemy, żeby była „jakaś”. A jeśli nie dostosowuje się do naszego wyobrażenia, zaczynają się zwarcia. Warto więc przepracować w parze także to, co dla nas oznacza szacunek i z czym się on wiąże.
Przede wszystkim zapytajmy najpierw siebie samych: „Co dla mnie oznacza szacunek dla drugiej osoby?”. A potem zapytajmy partnera: „Kiedy czujesz się przeze mnie szanowany?” oraz „Czym dla ciebie jest brak szacunku?”. Wówczas będziemy mogli wspólnie ustalić ważne dla nas wartości i dojść do porozumienia. Ale w tym miejscu niestety dotykam podstawowego problemu, z którym stale spotykam się w gabinecie: ludzie nie rozmawiają ze sobą. Są przekonani, że dobrze się znają, że wiedzą, co dzieje się w głowie czy sercu męża lub żony. Ograniczają się do wymiany informacji, co u dzieci w szkole, co na obiad, z czego opłacić rachunki. Niestety rzadko inwestują czas i energię w rozmowy o związku.
DM: Czy to błąd?
MC: Ogromny. Najważniejszą rzeczą w budowaniu szacunku jest rozmowa, chęć wysłuchania partnera i wyjścia mu naprzeciw. Jeśli nie powiemy bliskiej osobie, jakie mamy oczekiwania, niestety sama się tego nie domyśli. Wrócę do przykładu z wizytą u rodziny, podczas której (najczęściej zachowują się tak kobiety) żona obgaduje męża z mamą lub żartuje sobie z niego przy stole. Jeśli mąż nie powie jasno, że poprzez takie zachowanie czuje się zraniony i ośmieszony, że to brak respektowania jego granic, że nie chce, aby tak się zachowywała, ona może w ogóle nie odczuć, że robi źle. Być może w jej domu rodzinnym zawsze obgadywało się bliskich podczas spotkań, żartowało się z nich w ich obecności. Więc jej granice są przesunięte o wiele dalej niż w przypadku osoby, w której domu rodzinnym takie zachowanie było absolutnie niedopuszczalne.
Nie każde działanie, które odbieramy jako wymierzone w nas, jest oznaką braku szacunku. Po prostu czasami nie wiemy, gdzie inni ludzie mają granice. W relacjach międzyludzkich kierujemy się własnymi odczuciami i doświadczeniami. Ale jeśli mąż zwraca uwagę żonie, a ona lekceważy jego odczucia i nadal się tak zachowuje – to właśnie jest brak szacunku.
DM: Podczas takich rozmów niestety często ponoszą nas nerwy. Jak porozmawiać na drażliwy temat z partnerem, żeby się porozumieć, a nie pokłócić…
MC: Trzeba komunikować swoje oczekiwania, ale w taki sposób, żeby druga osoba nie poczuła się skrytykowana i zaatakowana. Mówmy o sobie, o swoich potrzebach, odczuciach związanych z daną sytuacją. Czyli jeśli czujemy, że takie zachowanie to przekraczanie granic lojalności, nie mówimy: „Bo ty zawsze obgadujesz mnie z matką, jesteś złośliwa”, tylko: „Czuję się zraniony i ośmieszony, kiedy w ten sposób rozmawiacie o mnie przy stole. Chciałbym czuć, że także podczas spotkań z twoją mamą jesteś po mojej stronie”. Jest to tak zwane porozumienie bez przemocy (NVC) dające największe szanse na bezkonfliktowe rozwiązanie problemu.
Ważne rozmowy
Warto umówić się, że np. raz w tygodniu rozmawiamy o ważnych dla nas sprawach (nie tylko o problemach). Przez 15 minut jedna osoba mówi o sobie, o swoich przeżyciach, uczuciach, np. używając sformułowań typu: „czułam się tak…”, „potrzebuję tego…”, „martwi mnie to…” i po 15 minutach to samo robi druga strona. Podczas takiej rozmowy możemy pierwszy raz usłyszeć, co nasz partner czuje, co myśli, czym się martwi… Zaczynamy też widzieć perspektywę tej drugiej osoby, dowiadujemy się, jak interpretuje różne wydarzenia z waszego życia.
Kolejnym dobrym sposobem na porozumienie jest tzw. parafrazowanie. Jedna osoba coś mówi, np. prosi o podlanie kwiatów, a my powtarzamy: „Chodzi ci o to, żebym podlała kwiaty w pokoju?”, i może się okazać, że np. chodziło o kwiaty na balkonie. Czasami używamy skrótów myślowych, coś mówimy, ale mamy coś innego na myśli – stąd powstają nieporozumienia. Jeśli chcemy naprawdę się zrozumieć, parafrazujmy – będziemy wówczas pewni, że dobrze się rozumiemy.
DM: Chyba łatwo porozumieć się co do podlewania kwiatów. Ale jeśli wkraczamy na poważniejsze tematy, takie jak miłość, uczucia, emocje, nawet pomimo starań trudno nam się dogadać.
MC: To rzeczywiście wyższa szkoła jazdy. Tym bardziej, że jeśli chodzi o miłość, ludzie komunikują ją na różne sposoby. Według amerykańskiego psychologa i psychoterapeuty Gary’ego Chapmana istnieje pięć języków miłości:
- rozmowa
- dotyk,
- act of service (czyli miły gest, uczynek wobec partnera)
- spędzanie razem czasu
- podarunki
Każdy z nas ma jeden wiodący język miłości, którym wyraża swoje uczucia. I jeśli spotkają się dwie osoby, które wyrażają swoje uczucie w tym samym języku – dogadują się wspaniale. Gorzej, jeśli posługujemy się zupełnie innymi językami. Powiedzmy, że dla niej językiem miłości jest rozmowa, a dla niego act of service. Ona budzi się w łóżku po cudownej nocy, oczekując przytulenia i wyznania miłości. Tymczasem łóżko jest puste. Idzie więc do kuchni – nie ma go. W końcu on wchodzi z zadowoloną miną do mieszkania i kładzie na stole kluczyki do samochodu: „Kochanie, umyłem ci samochód”. Ona oczekiwała kompletnie czego innego, więc jest rozczarowana i zła. On nie rozumie, dlaczego, i nie wie, o co jej chodzi. To zderzenie języków miłości. I warto o tym wiedzieć, poznać język miłości, jakim się posługujemy i jakim przemawia do nas partner.
DM: Ale skąd mam wiedzieć, w jakim języku miłości przemawia mój partner?
MC: Rzeczywiście często ludzie tego o sobie nie wiedzą… Każdy myśli, że druga osoba powinna kochać tak samo i w taki sam sposób okazywać uczucia. Ale niestety często tak nie jest. Najlepszą i jedyną drogą do zrozumienia siebie jest oczywiście rozmowa z partnerem – do której po raz kolejny bardzo namawiam. Zapytaj go: „Kiedy czujesz się przeze mnie kochany?”. Możesz się naprawdę zdziwić, słysząc odpowiedź.
Ja na przykład przez lata nie mogłam zrozumieć, dlaczego mój tata nigdy mnie nie przytula, nie całuje, nie mówi mi, że mnie kocha. Dotyk i rozmowa to moje języki miłości, chciałam więc, żeby okazywał mi uczucie w ten sposób. Tymczasem on uprawiał pomidory, szykował zapasy na zimę, przygotowywał dla całej rodziny jedzenie. Dla niego te działania były najszczerszym wyrazem uczuć, jakimi nas darzył. Nie wiedziałam tego. Byłam sfrustrowana i zła na niego. Nie chciałam tych jego pomidorów, potrzebowałam zupełnie czegoś innego. Dopiero kiedy zajęłam się psychologią, kiedy poznałam teorię pięciu języków miłości, nagle go zrozumiałam. Odetchnęłam. Wreszcie poczułam się kochana. Mój tata cały czas mówił, że nas kocha, tylko na swój własny sposób.
Wróćmy teraz do pojęcia szacunku w związku – nawet jeśli nasz partner mówi kompletnie dla nas obcym językiem, warto to uszanować. Jeśli jego językiem jest rozmowa, to rozmawiajmy z nim, znajdujmy na to czas (mimo że może wolałybyśmy ugotować mu obiad). Dzięki temu on będzie czuł się kochany.
DM: Mówimy cały czas o tym, w jaki sposób okazywać szacunek drugiej osobie. A jakie są objawy braku szacunku w związku? Co niszczy relacje między ludźmi i na jakie rzeczy nie powinniśmy się godzić?
MC: Zdaniem amerykańskiego psychologa Johna Gottmana są cztery zachowania, które świadczą o braku szacunku w związku i narażają go na rozpad:
1. Krytycyzm – to bezpośredni atak. Partner nieustannie nas krytykuje, uważa, że robimy wszystko nie tak, jak sobie wyobraża, nie daje nam swojej akceptacji. Uwaga! Nie chodzi o to, że nie można wyrazić swojego niezadowolenia. Absolutnie można, a nawet trzeba. Ale uważajmy, w jaki sposób to robimy. Sprawdzą się tutaj zasady NVC.
2. Pogarda – jest najbardziej skrytym i zjadliwym sposobem okazywania w „białych rękawiczkach” braku szacunku drugiej osobie. Partnerka coś mówi na spotkaniu rodzinnym, a on wywraca oczami, robi głupie miny, wzrusza ramionami. W pogardzie mieszczą się: wyśmiewanie, ironizowanie, złośliwości, przytyki publiczne, złośliwe żarciki. Może być bardzo długo nienazywana, ale najczęściej to właśnie pogarda jest powodem rozwodu, niszczy relację. Czasami wystarczy jednak zwrócić uwagę osobie okazującej pogardę, pokazać jej z boku jej zachowanie. To pomoże jej zatrzymać się i uświadomić, że sprawia ból drugiej osobie. Jest duża szansa, że zmieni narrację.
3. Defensywność – cały czas czujemy się w związku ofiarą. Cokolwiek druga strona powie, mamy poczucie, że jesteśmy niesprawiedliwie osądzani i krytykowani. Na każdą próbę zwrócenia uwagi reagujemy atakiem: „Ja nie sprzątam? Zobacz, jaki ty bałagan zostawiłeś!”. Tymczasem zamiast rzucać się do boju, czasami w codziennych sytuacjach lepiej zatrzymać się na chwilę i zadać sobie pytanie: „Może mój partner ma rację?”. Warto wstrzymać obronę, zastanowić się, jakie jest nasze poczucie własnej wartości, i wziąć odpowiedzialność za siebie dla dobra naszej relacji.
4. Obojętność – jest bodajże najgorsza, ponieważ przerywa wszelkiego rodzaju komunikację i tworzy dystans. W obojętności mieszczą się: niepatrzenie w oczy, milczenie, nieodpowiadanie na pytania, czasami fochy. Człowiek poprzez okazanie obojętności próbuje uciec od trudnych emocji, to forma samoobrony. Odsuwa się, by nie czuć bólu związanego z tą sytuacją. Ale to sytuacja patowa – nie ma w niej pola do kontaktu. Do niczego nie prowadzi, nic nie buduje, nic nie wyjaśnia, a bardzo mocno wychładza relację. Druga osoba zaczyna się bać. Znam kobiety, które chodzą na palcach wokół mężczyzny, żeby tylko nie wszedł w fazę obojętności. Jest to dla nich odczuwane jako silna kara.
Warto w takiej sytuacji tupnąć nogą i jasno powiedzieć, że nie zgadzamy się na to. Takie postępowanie partnera to lekceważenie naszych potrzeb i objaw braku szacunku w związku. Można powiedzieć: „Chcę, żebyś ze mną rozmawiał, a jeśli nie – chodźmy na terapię. Zajmijmy się tym tematem, żebyś wiedział, dlaczego się tak zachowujesz”.
DM: Kiedy zaczynałyśmy rozmowę, byłam przekonana, że pojęcie szacunku w związku to prosty temat… Teraz okazuje się, że aby zrozumieć drugą osobę i utrzymać dobrą relację, powinno się iść na terapię!
MC: Jeśli w związku wszystko się układa i obydwie osoby czują się szczęśliwe, to oczywiście żadna terapia nie jest potrzebna. Ale kiedy zaczynają się problemy, pojawia się brak szacunku w związku – warto skorzystać z pomocy eksperta. Mam wrażenie, że coraz więcej ludzi jest już tego świadomych. Pary szukają pomocy, żeby ratować związek, ale coraz częściej też spotykam się z takimi, które np. jeszcze przed ślubem decydują się na terapię. Ma to ogromny sens, bo najczęściej mamy tak mocno zakodowane „programy” wgrane w dzieciństwie, tak głęboko zainstalowane, że trzeba sięgnąć do podświadomości, żeby je poruszyć. I im wcześniej to zrobimy i spotkamy się na terapii par z zaufanym specjalistą, tym lepiej. Sami rzadko zdajemy sobie sprawę z tego, które nasze zachowania, przekonania i programy niszczą nasze relacje. Ale możemy nad nimi pracować! I warto to zrobić z szacunku dla siebie, partnera i całej rodziny.